O oceanie poezji. W słów oceanie (In the ocean of words) Zbigniewa Mirosławskiego, Bel-DRUK, Tarnów 2024 r.
Nowy zbiór poezji otwiera wiersz datowany niezbyt precyzyjnie na lata siedemdziesiąte. To okres w którym powstawał cykl wierszy pisanych w Krakowie, w metaforycznym mieszkaniu przy ulicy X. To wtedy autor uwrażliwił się na proces odchodzenia bliskich i w przestrzeni ponad głową wypatrywał ukrytych znaczeń. Świadomość tego kontekstu pozwala odczytywać zaprezentowane wiersze nie tylko w wymiarze kosmicznym ale jeszcze szerszym, eschatologicznym i uniwersalnym.
Mówi nam o rzeczach ostatecznych, o rzeczywistości, która być może następuje po życiu na ziemskim globie. O tym, co czeka ludzkość po zakończeniu całej historii. Mówi o tym, gdyż odczuwa energie, wsłuchuje się w szmery przestrzeni. W amfiteatrze chmur dostrzega czarną plamę ptasiego stada. Mroczy opad mgieł skrzydlatych niesie z sobą „okrzyk trwożny”. Ten okrzyk nieprzypadkowo jest porównany do rozpaczy mitycznej Niobe. Córka skazanego na wieczną mękę Tantala, sama cierpi nad miarę po śmierci własnych dzieci i z litości zostaje zamieniona przez Zeusa w płaczącą skałę.
Mity powszechnie znane pełnią dzisiaj różne role. Są pełnym archetypów przekazem i równocześnie źródłem wiedzy o sposobie patrzenia na świat w czasach antyku. Mogą być źródłem i próbą rozumienia tajemnic świata oraz ludzkiej psychologii głębi. Skrywane w podświadomości lęki, wypierane złe doświadczenia, w mitach przybierają treści symboliczne. Jako takie wykorzystywane w poezji niosą wielowymiarowe sensy. Stoimy oto przed amfiteatrem chmur. Starożytny teatr ożywiał sferę mitów. Agon stanowił nie tylko rozrywkę, był raczej filozoficznym wyzwaniem, wiwisekcją charakterów i motywów kierujących zachowaniami jego bohaterów. Amfiteatr chmur ukazuje nam również warte wnikliwej obserwacji przedstawienie. Aktorami są ptaki. Dramatyczna akcja zależy od oświetlenia. Jeżeli „czarnych ptaków plama” wszystko zasłania, potęguje to grozę chwili. Możemy spodziewać się gromów i błyskawic!
Czy te wiersze postrzegać mamy jako przestrogi i katharsis? Drugi utwór wzmocniony celowo ilustracją kieruje naszą uwagę i spojrzenie na sylwetkę rozpaczającej dziewczyny. Ale to nie o niej czytamy. „Czarne wrony złowieszczo / przesłaniają horyzont…”. Podmiotem opisu jest zbiorowość. Chmara wron mnoży się „..jak tor przeszkód…” i gryzie nasze sumienia! Wszyscy od mnogości do pojedynczego istnienia mamy zastanowić się „...jak nie dać poznać po sobie, / że stoimy nad własnym grobem?”.
Wiersz może być kojarzony z innym, obecnym w debiutanckim zbiorze pt. Biuro Poezji Zagubionej”. Tym zaczynającym się słowami „Rozbudzony wieczornym spacerem…”. To w nim spacer służy rozproszeniu czarnych wron otaczających jak gniazdo-czoło. Tamte wrony to jednoznacznie czarne myśli. A w zbiorze pt. Te miejsca w których nas nie ma, w jego otwarciu otrzymaliśmy wiersz pt. Posterunek obserwacyjny. Tam „Chory horyzont dookoła…” stwarza wizję „...prawie bez nadziei…”. To znaczy, że refleksje egzystencjalne towarzyszą tej twórczości od początku.
Kolejny utwór jest już jednak pogodniejszy. „Jasne niebo…” w prześwitach ukazuje oddale. Perspektywa rozszerza się. Obumierające drzewa „...zwijają szatę liści / jak ubranie…”. Wszystko przemija ale i się odradza „...teraz, zawsze i wszędzie.”. Dalej jest podobnie „Uniesieni jak ptaki…” fruniemy jak Feniks. Symbol słońca i odradzającego się życia jest tutaj znamienny.
Tekst z incipitem „Poza czasem…” alienuje podmiot liryczny do stanu Ja, Nie-Ja. To Nie-ja wiem, Nie-ja jest WszechJaźnią. Z bytu fizycznego przeistaczamy się w byt eteryczny, będący naszym hologramem. Istniejemy zatem jedynie w fazach fali świetlnej.
Zbiór „W słów oceanie” od wiersza do wiersza prowadzi nas ku refleksjom „...O tym, co niewidzialne dla oczu…”, refleksjom „...O zaświatach / dostrzeganych dopiero / na bezkresnym, / rozgwieżdżonych niebie…”. Tak jest i w następnym rozważaniu, „...kiedy moje światło zagaśnie…”. Wówczas wędrówka „...po odległych galaktykach jasnych…” bliższa będzie idei stwarzania niżeli tylko twórczości literackiej.
„Blizny i bliźni”, zapis inspirowany lekturą Ivo Andrić’a jest jeszcze jednym dotknięciem problematyki śmierci. „...Matki synów nieopłakanych / biorą smutne cienie w ramiona…”. Ci zastrzeleni, pomordowani w bratobójczej wojnie istnieją nadal jako cienie.
Płodne to były, te lata siedemdziesiąte. Wiersz który zaczyna się wersem „W którąkolwiek stronę spojrzeniem / rzucisz poza mrok…” jest i o dzikim, wiatrem opętanym kosmosie, i o nieprzejrzystej przestrzeni w ciszy której pobrzmiewa szum naszej mowy, rytm pulsującej krwi, zew myśli pobudzanych wewnętrznymi odczuciami sumienia. A emocje są, niby napór morskich fal w porze przypływu. Co znaczy, że „Trzeba chciwie chwytać słowa…”? Dla piszącego są one „jak ptaki”. Gotowe do odlotu w każdej chwili, w pół zdania. Trafiają do „chmury pojęć”, odpowiednika informatycznego dysku konkretnej przeglądarki: Google Chrome, The Onion Router czy Mozilla Firefox. Słowa jak ptaki; sowy lub puchacze - puszą się. Każą domyślać się swego nieziemskiego pochodzenia, jakby „...wzięły się niby z samej Istoty Stworzenia. / Nastroszone…”. Opierzone? „...Kołują, kluczą…” obdarzone zostały wieloma ptasimi cechami.
Nie ma potrzeby całkowitej analizy wszystkich wierszy tego zbioru. Miniatura „Postawiłem namiot na pustyni…” kończy się stwierdzeniem „...Teraz chodzę po wodzie.”. To znaczy wyzbywszy się ciężarów fałszywego Ego, oczyściwszy umysł uzyskujemy cudowną moc unoszącą nas wbrew siłom grawitacji. Poezja ma nas przybliżyć do przebudzenia się do świadomości świata; „...dnia i nocy, braku i nadmiaru, / wielu wymiarów głębi i wysokości…”.
Teksty o nadchodzących świętach, o zanurzaniu się w chmurach i o podróżowaniu są metaforami o tych nieobecnych poszukujących szczęścia daleko od rodzinnego, wigilijnego stołu, o tych zwiedzających liczne kościoły, rynki i place. Tutaj widok fal „...uderzających o przeciwległe brzegi…” kieruje spojrzenie na żeglujących po obu stronach istnienia. Na przykład odkrytych w łodzi z Oseberg. Przeszłość i przyszłość łączą się ze sobą. W wierszu pt. Nowy początek ma się on objawić fajerwerkami ognistego blasku. Identyfikacja i utożsamienie się ze światłem określone zostają jako czysta świadomość. W tym i tego, że cała historia wisi nad naszym losem niczym miecz Damoklesa. Klasyczną egzemplifikacją opisywanej i powracającej tematyki jest wiersz o jacuzzi jako o właściwym modelu kosmosu.
Kilka utworów poświęconych zostało równoległej do polskiej, rzeczywistości brytyjskiej, gdzie przeniosła się część rodziny autora. Stąd teksty: W Oksfordzie, *** Panorama Hastings, Sir Quentin Blake, *** Dla Craiga Hill’a, o portach w Hajfie, Gibraltarze, St’Ives.
Wiersze o Grecji: *** Tylko cykady i zapach gardenii, *** Marmury lorda Elgina, Ateny i Egina, pt. Mały jeździec, to po części powrót do mitów, o Morfeuszu, o świątyni Ateny Partenos, o heroicznych wyczynach. Taki jest też wiersz pt. Osłupienie. Wobec pożarów trawiących kraj bezradne są: bezręka Wenus i zdekapitowana Nike. Przepełnione uczuciami są strofy o tytułach: Gwiezdna serenada, Wizja czy dedykowane Krystynie Tyborowej. Wątki literackie porusza Rozmowa z Reinerem Maria Rilke, także ten *** W zielonym pokoju…, a w nim o Blake’u, Miłoszu, o Szymborskiej i Dylanie, jeszcze Tajfun dedykowany Conradowi i W Holandii dla Józefa Barana.
Historyczną wymowę posiadają utwory: pt. Stocznia Gdańska, 2022 r., Cień skrzydeł samolotu, *** Na to zdjęcie patrzę od wielu lat…, *** Białe okłady z chmur…, i nade wszystko *** U wujostwa Rachlewiczów..., tekst przypominający lata studiów w Krakowie, jak ten na wejście. Introit wprowadzało nas w klimat rozpoznawania mocy rekwizytów, głosu rozgłośni BBC, zakochanego w wolności wodospadu Schaffhausen. Dlatego na zakończenie lirycznej wędrówki wracamy w przeszłość do krzesławickiego salonu Kołłątaja i Matejki, żegnamy się z królową Elżbietą II, równocześnie jednak myślimy o współczesności, czasie dyktatorów mogących zniszczyć nasze życie. Ostatecznie wszystko otwiera i zamyka stary klucz od strychu opisany w zbiorze Uniesieni wiatrem zarówno przez Mirosławskiego jak i przez Sułkowskiego. Ostatnią propozycją jest właśnie dedykacja od przyjaciela poety Mirka „Eryka” Sułkowskiego.
Zbiór zawiera tłumaczenia dokonane przez Mirosławskiego wierszy autorów z Grecji i Ukrainy. R.D.